W czasopiśmie Bezpieczeństwo i Higiena Żywności 1/2016 ukazał się artykuł Pawła Wojciechowskiego, doktora prawa z Uniwersytetu Warszawskiego. W artykule przedstawiono analizę dotyczącą opłat za czynności urzędowe wykonywane przez lekarzy weterynarii. Jednostronna, niedokładna - tak można ocenić tę analizę. A już szczytem niekompetencji i złej woli jest przedstawienie jako fakt, że wynagrodzenie za godzinę pracy na ubojni drobiu - przy uboju 10000/godz., wynosi 440 zł. Takie przedstawienie sprawy, zapewne w celu wywołania sensacji, bardziej pasuje do prasy brukowej, niż do czasopisma próbującego kreować bezpieczeństwo i higienę żywności. Wspomniana opłata dotyczy wszystkich urzędowych lekarzy weterynarii oraz personelu pomocniczego, którzy wykonują nadzór nad rzeźnią drobiu, dlatego wynagrodzenie lekarza weterynarii jest wielokrotnie niższe. Na rzeźniach drobiu z ubojem dziennym rzędu 90 000 szt. pracuje nawet 10 lekarzy weterynarii. Linie ubojowe z przesuwem 10 000 szt./godz. należą do rzadkości. Opierając się o ten aspekt, można twierdzić, że intencje Pana dr Pawła Wojciechowskiego stają się tajemnicze i na pewno nie zawierają rzetelności, która powinna cechować prawnika.
Poniżej przedstawiam źródłowy artykuł i polemikę dr Igora Kochanowskiego - urzędowego lekarza weterynarii na rzeźni drobiu
Marek Wisła
Bezpieczeństwo i Higiena Żywności, art. dr Pawła Wojciechowskiego str. 58-59 str. 60-61
Polemika dr Igora Kochanowskiego
Artykuł prawnika skąd inąd dr. prawa Pana Wojciechowskiego można by nawet ocenić jako w pewnych kwestiach pomawiający weterynarię w zakresie nie tylko horrendalnych apanaży pobieranych przez lekarzy weterynarii za niekoniecznie - jego zdaniem, merytoryczną pracę w różnych dziedzinach produkcji żywności, ”począwszy od pola skończywszy na stole” jak kolokwialnie by to nie zabrzmiało. Pan Wojciechowski dość powierzchownie, aczkolwiek odważnie pozwala sobie na ocenę pracy nie swoich kolegów prawników, lecz całej rzeszy lekarzy weterynarii, ludzi świetnie wykształconych, dobrze pracujących nie zawsze za adekwatne wynagrodzenie, niemniej jednak uczciwie i z wielkim zaangażowaniem. Odpowiednie wykształcenie poparte specjalizacjami, a nawet co jest wymagane i konieczne specjalistycznymi kursami i szkoleniami oraz odpowiedni staż w zawodzie są warunkami sine qua non w ewentualnym decydowaniu się na podjęcie pracy w zakładzie zajmującym się np. ubojem, przetwórstwem mięsa etc. Praca w przypadku zatrudnienia w takim lub podobnym zakładzie związana musi być z koniecznością absolutnej dyspozycyjności, pomijając już ów fakt, że owa praca jest pracą zmianową (pierwsza zmiana rozpoczyna się o 2, a ostatnia zmiana bywa, że kończy się krótko przed północą). Warunki pracy w takim i temu podobnych zakładach nie są w żadnym razie porównywalne z posadą na Uniwersytecie czy jakiejś podobnej z całym szacunkiem wyższej uczelni. Urlopy, które każdy z nas lekarzy weterynarii powinien odbyć dla stabilizacji własnego zdrowia są urlopami bezpłatnymi (nie ma żadnego dofinansowania do wypoczynku ani nawet ekwiwalentu za gruszę). Ochrona zdrowia i to zarówno w zakresie profilaktyki; badań okresowych, ochrony słuchu ( nadmierny hałas) i wzroku oraz ewentualne przypadłości chorobowe (grypa, skaleczenie, złamanie, zapalenia płuc, oskrzeli, jelit wynikające z pracy w szczególnych warunkach mikrobiologicznych) muszą być leczone własnym kosztem i staraniem w ramach urlopu bezpłatnego, ewentualnie śladowo opłacanego przez ZUS L-4.
A teraz ad vocem wszystkim argumentom artykułowanych w artykule dr Wojciechowskiego, każdy lekarz weterynarii zatrudniony np. w ubojni wykonuje swoją pracę w zakresie:
- sprawowania nadzoru nad ubojem zwierząt rzeźnych, w tym badania przed i poubojowego;
- oceny mięsa;
- nadzoru nad przestrzeganiem przepisów o ochronie zwierząt w trakcie uboju;
- sprawowania nadzoru nad rozbiorem, przetwórstwem, przechowywaniem mięsa i wystawianiem wymaganych świadectw zdrowia w tym eksportowych;
- pobierania próbek do badań ( monitoring, badania urzędowe);
- przeprowadzania kontroli urzędowych obejmujących audyty w zakresie dobrej praktyki higienicznej i procedur opartych na analizie zagrożeń i krytycznych punktów kontroli na zasadach i w sposób mający zastosowanie, a określony w :
- Ustawie z dnia 16 grudnia 2005 r. o produktach pochodzenia zwierzęcego;
- Rozporządzeniu Parlamentu Europejskiego i Rady (WE) nr 178/2002 Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 28 stycznia 2002 r. ustanawiające ogólne zasady i wymagania prawa żywnościowego;
- Rozporządzeniu Parlamentu Europejskiego i Rady (WE) NR 852/2004 Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 29 kwietnia 2004 r. w sprawie higieny środków spożywczych;
- Rozporządzeniu Parlamentu Europejskiego i Rady ( WE) nr 853/2004 Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 29 kwietnia 2004 r. ustanawiające szczególne przepisy dotyczące higieny w odniesieniu do żywności pochodzenia zwierzęcego;
- Rozporządzeniu Parlamentu Europejskiego i Rady ( WE) nr 854/2004 Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 29 kwietnia 2004 r. ustanawiające szczególne przepisy dotyczące organizacji urzędowych kontroli w odniesieniu do produktów pochodzenia zwierzęcego przeznaczonych do spożycia przez ludzi;
- Rozporządzeniu Parlamentu Europejskiego i Rady (WE) nr 882/2004 Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 29 kwietnia 2004 r. w sprawie urzędowych kontroli przeprowadzanych w celu sprawdzenia zgodności z prawem paszowym i żywnościowym oraz regułami dotyczącymi zdrowia zwierząt i dobrostanu zwierząt;
- Rozporządzeniu Parlamentu Europejskiego i Rady nr 2073/2005 z dnia 15 listopada 2005 r. w sprawie kryteriów mikrobiologicznych dotyczących środków spożywczych;
- Rozporządzeniu Parlamentu Europejskiego i Rady ( WE) nr 1069/2009 z dnia 21 października 2009 r. określające przepisy sanitarne dotyczące produktów ubocznych pochodzenia zwierzęcego , nieprzeznaczonych do spożycia przez ludzi i uchylające rozporządzenie (WE) nr 1774/2002;
- Rozporządzeniu Parlamentu Europejskiego i Rady (WE) nr 1099/2009 z dnia 24 września 2009 r. w sprawie ochrony zwierząt podczas ich uśmiercania,
oraz aktach wykonawczych wydanych na ich podstawie, a w sposób szczegółowy określony w instrukcjach Głównego Lekarza Weterynarii cokolwiek by to dla Pana dr Wojciechowskiego oznaczało.
Gdyby jednak ww. argumentacja była dla dr. Wojciechowskiego niezrozumiała lub mało przekonywująca to pozwolę opisać w sposób prostszy jak mniej więcej wygląda tzw. dzień/zmiana pracy lekarza weterynarii zatrudnionego w takim lub temu podobnym zakładzie.
A więc w czasie kiedy otulony w ramiona Morfeusza pracujący na wyższej uczelni śpi głębokim i „snem sprawiedliwych” zatrudniony w przedmiotowym zakładzie lekarz weterynarii zrywa się z nocnej drzemki (bo snem tego rodzaju wypoczynku nazwać nie sposób) i bieży o godz. 1.30 do zakładu. Tam po zmianie odzieży na zakładowe kitle, spodnie, kalosze, czepki na włosy itp. I tak przebrany ocenia stan przygotowania hal produkcyjnych, pomieszczeń , magazynów chłodni i innych ważnych urządzeń do:
- uboju zwierząt rzeźnych;
- badania tychże przed ubojem;
- badania tychże po uboju;
- oceny mięsa;
- rozbioru;
- przetwórstwa;
- przechowywania mięsa,
gdzie wygórowane warunki utrzymywania porządku i higieny są warunkami absolutnie koniecznymi i nie do przecenienia; równolegle współpracując, a właściwie to uważnie bacząc na pracę personelu pomocniczego do czego jest zobowiązany. I tak rozpoczyna się praca na np. nocnej zmianie. W międzyczasie taki lekarz weterynarii otrzymuje informację że np. dobrostan transportowanych zwierząt do uboju jest pod tzw. znakiem zapytania. A więc wrzuca na siebie wierzchnie okrycie taki lekarz weterynarii i biegnie przed zakład aby ocenić zakwestionowany transport tychże zwierząt, a gdy nie odpowiada on (ten transport) wymaganiom dobrostanu zobowiązany jest On do odpowiedniej reakcji (informuje o tym pisemnie właściwego Powiatowego Lekarza Weterynarii, wszczynającego postępowanie administracyjne).
Wraca ów lekarz weterynarii z powrotem na halę zachowując wymagane reżimy higieniczne i uczestniczy, aktywnie uczestniczy w kwalifikacji tuszek doglądając pracę reszty personelu w tym zakresie. Analizowanie pobieranych do badań próbek to jest czynność występująca podczas uboju. W wyniku czego eliminuje się ewentualne przekazanie do przetwórstwa lub/i konsumpcji żywności zakażonej. Nadzór nad przestrzeganiem przepisów o ochronie zwierząt w trakcie uboju należy do najmniej przyjemnych czynności w pracy lekarza weterynarii i nieporównywalny jest w żadnej mierze, acz z szacunkiem do pracy nauczyciela akademickiego z kształceniem młodzieży. Po czym na zakończenie zmiany/dniówki lekarz weterynarii zobowiązany jest do napisania stosownych i wymaganych przepisami decyzji administracyjnych. I na koniec, może Pan Wojciechowski nie wie lub nie bardzo zdaje sobie sprawę z tego, że dzięki obecności popartej sumiennością wykonywania pracy lekarzy weterynarii w zakładach produkujących żywność pochodzenia zwierzęcego, produkty eksportowane do niezliczonej ilości państw w Świecie, są przez te kraje chętnie przyjmowane i bardzo dobrze oceniane. Można by też podpowiedzieć autorowi artykułu traktującego o pracy innych, innych niż Jego profesja, aby może przed redakcją kolejnych takich i podobnych tekstów udał się On fizyczne do miejsc i między personel, które będzie opisywał, przebrał się w gumiaki, odzież ochronną, przespacerował po niezbyt znanych Mu i przyjemnych dla wzroku i powonienia miejscach , trochę się zreflektował, a potem dopiero pisał , i pisał i …to może by wtedy napisał mądrzej brzmiący artkuł.
A teraz o wynagrodzeniu, które otrzymuje lekarz weterynarii. Za ww. pracę, wynagrodzenie zostaje pomniejszone o należny podatek dochodowy, podwójną składkę zdrowotną (potrąca PIW oraz ZUS), emerytalną etc. Panu dr Wojciechowskiemu trochę się pomyliło w ustaleniu sposobu zarobkowania lekarzy weterynarii ( opłaty z wynagrodzeniem ); akord pomylił się z pensją i stawką godzinową, co do której w kuriozalnej kwocie 440 zł/godzinę można się tylko krzywo uśmiechnąć bo jest to absurdalna i z sufitu wzięta kwota. Może i jest gdzieś w kraju super hodowca, produkujący super żywność, zatrudniający super lekarzy weterynarii, a którego do tego stać żeby im zapłacić za super godzinę pracy 440 zł; osobiście wywołuje to u mnie i nie tylko na mojej twarzy gorzki uśmiech… Panu Wojciechowskiemu pomieszały się też kompetencje ministra zdrowia z kompetencjami ministra rolnictwa dot. Rozporządzenia w sprawie sposobu ustalenia i wysokości opłat za czynności wykonywane przez Inspekcję Weterynaryjną, sposobu i miejsc pobierania tych opłat oraz sposobu przekazywania Komisji Europejskiej informacji w tym zakresie.
Po przeanalizowaniu wywodów Pana dr. Wojciechowskiego nasuwa się niezbicie myśl taka, żeby lepiej zajął się On pracą swoich prawniczych kolegów: radcowie prawni, adwokaci, komornicy i ich apanażami, gdyż tu dopiero jest pole do popisu, bo nie wiem czy ktoś z naszych kolegów weterynarzy pokusiłby się oceniać pracę prawników w zderzeniu z ich dochodami, a byłoby o czym pisać no i pomarzyć też…ponadto śmiem sądzić, że pracownicy uczelni wyższych podobnie jak Pan Wojciechowski też nie otrzymują głodowych pensji.
Po przeczytaniu tego artykułu aż ciśnie się na usta nieskromne zapytanie; jakież to lobby mogłoby sponsorować tę gazetę, w której Pan dr Wojciechowski mógł tak „rzeczowo” wyartykułować swoje opinie pod adresem świata weterynarii.
lek. wet. Igor Kochanowski