Rajd Rochaś XI
Po rocznej przerwie Opolska Izba Lekarsko-Weterynaryjna zorganizowała kolejny rajd turystyczny, w czasie przełomu świętojańskiego odwiedziliśmy Gorce. Pierwotne plany zdobycia podczas jednego wypadu w góry dwóch szczytów czyli Turbacza oraz Rysów, decyzją Komandora Rajdu Igora Kochanowskiego zostały zmienione, przyczyną były duże ilości śniegu zalegającego w Tatrach Wysokich, co stanowiło zagrożenie dla osób niedysponujących specjalistycznym sprzętem. Alternatywnie osoby przyjeżdżające dzień wcześniej wybrały się w piątek na Czerwone Wierchy a jeden z Kolegów, wytrawny wspinacz zdecydował się na zdobycie Rysów od strony słowackiej. Rajd rozpoczął się 25 czerwca 2021 r., a naszą bazą był pensjonat „Nad Dunajcem” w Nowym Targu. Wraz z przyjazdem wszystkich uczestników rajdu – w sumie 29 turystów, z niepewnością śledziliśmy prognozy pogody, gdyż zapowiedzi nie były pocieszające, spodziewano się deszczu z częstymi pozaskalowymi opadami oraz burzami. Niemniej szczęście nas nie opuściło, sobotnim porankiem po lekkiej mżawce, rozpogodziło się, i nawet niekiedy można było dojrzeć przebijające przez chmury pasma wyższych partii Tatr.
Trasa wyznaczona na odprawie należała do łatwych. Wychodziliśmy z Kokoszkowa, potem zielonym szlakiem przez Kowaniec, mijając Drożdżów Groń, Kowalową Bukowinę i Wisielakówkę do Schroniska PTTK na Turbaczu. Część mniej wytrawnych turystów skorzystała z handicapu, podjazdu na sam skraj Nowego Targu i parkingu u Gaździny na Oleksówkach. Już sam fakt, że poprawiła się pogoda był wystarczającym szczęściem. A to, że mieliśmy przepiękne widoki, poznawaliśmy naprawdę mało uczęszczane zakątki, urokliwe bacówki i kwitnące polany stanowiło cudowne przeżycie. Opóźniona wiosna, jakby czekała na nas by pokazać obficie kwitnące kwiecie, swoją soczystą zieleń i potęgę natury. Jedynie muchy przypominały, że natura to również cierpienie. Po krótkiej przerwie przy schronisku pozostał jedynie lekki spacerek na szczyt Turbacza, gdzie zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcie i zaczęliśmy wracać do bazy. Część turystów wybrała wariant powrotu żółtym szlakiem przez Dziubasówki i Polanę Zychową, pozostali wracali zielonym szlakiem.
Uczestnicy Rajdu Rochaś XI - główna grupa na szczycie Turbacza
Turbacz nie cieszy się tak wielką popularnością jak pobliskie Tatry. Ale dla miłośników turystyki jest ciekawą propozycją. Zamiast przeciskać się na tatrzańskich szlakach, przepychać przez Kalatówki, czy czekać w kolejce do wyjścia na Giewont, można skorzystać z pustawych tras w Gorcach, relaksując się lekkim spacerem, i tak jakby na trawersie, zerkać na siniejące z południa szczyty. Wysokość góry nie jest oczywista. Większość podaje 1310 m n.p.m., jednak znajdują się dane 1314 m n.p.m. Być może chodzi o błąd związany z 4-metrowym obeliskiem umieszczonym na samym szczycie. Kiedyś podkreślano wspaniały widok roztaczający się na wszystkie strony, jednak obecnie, gdy kopułę Turbacza porastają wysokie drzewa panorama jest dość ograniczona. W czasie II wojny światowej Gorce były świadkiem walk partyzanckich a schronisko punktem kontaktowym ruchu oporu. Obecnie jest ciekawym miejscem do wypadu na licznie krzyżujące się tam szlaki. Przypuszcza się, że nazwa Turbacz posiada korzenie wołoskie, gdyż po rumuńsku „turba” to torf lub darń. Wołosi osiedlali się na tych terenach do XVI w., trudniąc się wypasem bydła nie tylko na Podhalu, ale również na Śląsku Cieszyńskim i w całej Małopolsce. Wieczorem strudzeni turyści zasiedli do biesiady. Można było już swobodnie korzystać z komórek, był już zasięg, co dzieciaki wprawiło w dobre humory, dorosłym dając trochę spokoju. Można było smakować pieczone na ruszcie przysmaki i oczywiście rozmawiać, jak to bywa na różne tematy. Choć sama Weterynaria była tematem wiodącym. Nasze spotkanie zaszczycił Kolega Piotr Żmuda – członek Krajowej Rady Lekarsko-Weterynaryjnej, reprezentując region, w którym się wychował, pracuje i godnie reprezentuje. Wszyscy uczestnicy rajdu otrzymali certyfikaty zdobycia kolejnego szczytu z Korony Gór Polski, również nasz Gość, który dodał, że nawet na nartach wbiegał zimą na szczyt.
Choć oficjalnie zrezygnowaliśmy z wejścia na Rysy, pragnę poniżej zamieścić część ciekawej relacji Kolegi Michała Kaczmarowskiego z jego indywidualnego zdobycia szczytu (pełny opis w Biuletynie www.izbawet.opole.pl).
Michał Kaczmarowski na Rysach
„ … Po minięciu Żabiego Stawu szlak biegnie coraz bardziej stromo dochodząc do newralgicznego skalnego odcinka, gdzie znajdują się sztuczne ułatwienia w postaci metalowych łańcuchów, klamer i drabinek. Jest to odcinek używany tylko w okresie letnim. Kiedy w tym miejscu zalega śnieg - używane jest bardziej łagodne, choć i tak bardzo strome wejście zimowe. Za odcinkiem z ułatwieniami szlak pnie się w górę po skalistych schodach. W tym miejscu był olbrzymi płat śniegu, który turyści pokonywali prosto w górę bardzo stromo. Po pokonaniu tej przeszkody widać było schronisko, w którym zatrzymałem się, aby przybić pamiątkową pieczątkę oraz wypić kubek herbaty za 2 euro. Była to chwila odpoczynku przed dalszą wędrówką. Chata Pod Rysami została wzniesiona na wysokości 2250 m n.p.m. i jest najwyżej położonym schroniskiem w Tatrach. Z tego miejsca pozostaje jeszcze ok 1 km wędrówki i aż 250 m przewyższenia. Nad schroniskiem znajduje się największy płat śniegu zalegający na szlaku nawet do połowy lata. Osiągając górną granicę tego płata znalazłem się na przełęczy pomiędzy Doliną Mięguszowiecką a Doliną Białej Wody. Dalej szlak wije się w górę kamiennymi stopniami, przykrytymi drobnymi płatami śniegu. W końcowym odcinku szlak biegnie coraz bardziej stromo po skalnych półkach. Dzięki lokalizacji jest codziennie ogrzewany przez słońce i nie ma na nim już w ogóle śniegu, w przeciwieństwie do polskiej strony. Dzięki temu wejście od strony słowackiej było dużo łatwiejsze dla mniej doświadczonych turystów. Po dotarciu na szczyt, po kilkugodzinnej wędrówce spotkałem turystę, który wszedł na szczyt od polskiej strony z czekanem w ręku i rakach na butach. Dowiedziałem się od niego, że warunki na naszym szlaku są nadal zimowe, a pod szczytem odcinek niemożliwy do pokonania bez sprzętu alpinistycznego ze względu na znaczne oblodzenie. Na dachu Polski pamiątkowa fotka z widokiem na naszą stronę Tatr z charakterystycznym słupkiem granicznym …”.
W przyszłym roku planujemy powrót do Sudetów i wyprawę na Wysoką Kopę w Górach Izerskich. Dziękując uczestnikom Rajdu za wspaniałą wędrówkę, zapraszam wszystkich miłośników turystyki na kolejny wypad w góry.
Marek Wisła