Położone blisko siebie dwa obszary Beskidu Makowskiego i Beskidu Wyspowego w sposób naturalny stały się celem kolejnej wyprawy po Koronę Gór Polski. Co prawda, główny nacisk położyliśmy na zdobycie tajemniczej Mogielicy, a Lubomir zostawiliśmy zaawansowanym turystom – konkretnie Michałowi, ale całość pięknie się poskładała, a klamrą wszystkiego było zwiedzanie apartamentów królewskich i komnat na Wawelu.
Tradycyjnie komandorem został Igor Kochanowski, wybrał bazę i już sam dojazd do niej był zaskakujący. Po zjeździe z A4 w Wieliczce, droga prowadzi zakrętami na południe, i od doliny Raby mamy teren w postaci pojawiających się stożków, podobno gdy gęste mgły osiadają w dolinkach, szczyty wyglądają jak wyspy na morzu, stąd nazwa Beskid Wyspowy. Nasza baza to „Chata na końcu Świata” w Słopnicach, faktycznie na końcu, bo dalej w stronę gór tylko Polana Gronie z dwoma chatynkami. Okolica bajkowa, dość wysoko, bo 620 m n.p.m. Pensjonat przyklejony do bujnej zieleni,niewiarygodnie bujnej, olbrzymie świerki i zapach żywicy. Teren atrakcyjny również w zimie, gdyż spora wysokość gwarantuje długie użytkowanie narciarskich tras biegowych, rozsławionych przez naszą narciarkę Justynę Kowalczyk. Zresztą Kasina Wielka jest nieopodal.
Plan jest prosty, zdobywamy Mogielicę w sobotę, śmiałkowie jadą jeszcze na Lubomir, a w niedzielę mamy zwiedzanie Wawelu, bilety już zamówione. W piątek wszystko wydaje się jasne i proste. Jednak prognozy pogody stają się coraz bardziej niepokojące. Ma padać i to pozaskalowo, nie tylko jakiś konwekcyjny deszczyk, ale oberwanie chmury na całego. Jeden etap wędrówki, dojście do trasy narciarskiej, trzeba ustalić empirycznie, gdyż idziemy poza szlakiem, i łatwo o zabłądzenie w terenie pełnym ścieżek, mały zakręcających dróżek. Jeszcze w sobotni ranek, koło 6.00, gdy sprawdzałem ten etap trasy, było lekkie zachmurzenie, ale gdy wracałem do bazy już mżyło. Potem było tylko gorzej, i rozpadało się na dobre. Pojawiły się pomysły, zmienić scenariusz rajdu i pojechać na Wawel, ale w końcu decyzja „czekamy na okno pogodowe”. Dość szeroki, osłonięty taras, jest świetnym miejscem na obserwacje, za kołnierz nie kapie i można kontrolować sytuację.
Okno pogodowe na końcu świata, ruszamy ...
Po prawie trzech godzinach mamy okno, całość zrywa się, zapina paski w plecach, a niektórzy zasypiają w nosidełkach – jak Wojtek, i ruszamy do góry. Musimy dojść do trasy narciarskiej, stamtąd prościutko do żółtego szlaku, nim prawie na sam szczyt. Tereny po którym maszerujemy, to miejsce walk partyzanckich, stąd sporo historycznych ścieżek edukacyjnych. Na Polanie Stumorgowej partyzanci AK odbierali zrzuty z alianckich samolotów, dokonali też 40 zamachów na niemieckie transporty kolejowe. O tych walkach można przeczytać na tablicach umieszczonych wzdłuż ścieżek. Idziemy w górę, robi się coraz zimniej, to potwierdza wyjątkowy klimat Beskidu Wyspowego. Trzeba uważać, kamienie są śliskie, igliwie pod olbrzymimi świerkami niepewne, ziemia nasiąknięta wodą, o wypadek nietrudno. Po godzinnej wspinaczce stajemy na szczycie Mogielicy, na wieżę nie wchodzimy, tam trwają prace remontowe, szybkie zdjęcie, tradycyjny ansamble i schodzimy do bazy.
Na szczycie Mogielicy, 24 czerwca 2023 r.
Jest ślisko, część wybiera lżejszą trasę, ale dłuższą, część wraca „po śladach”. Dzieci, zaczynają marudzić, nóżki bolą przy schodzeniu. Na jakiś czas udaje się zainteresować je leśnymi duszkami, potem opowieścią o reniferach żyjących w tych lasach, i innych postaciach z ‘Królowej Lodu”, które zaraz wyłonią się za zakrętem. O dziwo zaklęcia działają i dochodzimy bezpiecznie do bazy.
Gałęzie na ognisko są tak nasączone wodą, że nie sposób je rozpalić, węgiel drzewny na grilla, też jakiś ognioodporny, Dopiero po dobrej godzinie mamy ciepłe jedzenie, ale za to pogoda przetarła się i można zacząć biesiadowanie. Bohaterami są najmłodsi, którzy podołali trudom wyprawy.
Rano bez ociągania jedziemy do Krakowa. Pogoda jest rewelacyjna, ciepło, słonecznie, nic nie zostało z wcześniejszego słotnego dnia. Pędzimy szybko na zarezerwowany podziemny parking „Wawel”, szybko pod kasę dla klientów zbiorowych i punktualnie o 11.00 przenosimy się w czasy królów. Na Wawelu można wybrać wiele różnych tras zwiedzania, na kilka dobrych dni, my wybieramy dwugodzinne zwiedzanie apartamentów królewskich i komnat wawelskich, co kończy nasz Rajd.
Wawel
Wawel, Kraków to wisienka na torcie, i historyczna przygoda. Kolejny Rochaś przechodzi do historii weterynaryjnej turystyki. Dziękuję wszystkim uczestnikom, a szczególnie najmłodszym Zuzi i Wojtusiowi - moim wnukom.
Poznajemy góry, zdobywamy kolejne klejnoty z ich korony. Przyszedł już czas na najdalej na zachód wysunięte pasmo, czyli Góry Izerskie z Wysoką Kopą 1126 m n.p.m, serdecznie zapraszamy Koleżanki i Kolegów na kolejny rajd końcem czerwca 2024 r.
Marek Wisła