Jerzy Reichert

zmarł 31 stycznia 2017 r.

Urodził się 21 stycznia 1938 r. we Lwowie. Studia weterynaryjne ukończył w 1964 r. na Wydziale Weterynaryjnym Wyższej Szkoły Rolniczej we Wrocławiu. Całe życie rodzinne i zawodowe związał z Opolszczyzną, z ziemią strzelecką. W 1976 r. został kierownikiem Ośrodka Opieki nad Hodowlą Wielkostadną Stadniny Koni Strzelce Opolskie - Zakładowego PZLZ. Wzorowo prowadzona lecznica, szybko zyskała pozycje lecznicy stażowej. Stąd był On nauczycielem praktycznej, terenowej weterynarii dla całej rzeszy lekarzy weterynarii.Imponował młodym lekarzom wiedzą, talentem organizacyjnym w zarządzaniu ochroną zdrowia w hodowli zarodowej. Zawsze pełen energii, nikt nie był Mu w stanie narzucić pójścia na skróty. Był bardzo koleżeński, pełen empatii i życzliwości dla innych, zwłaszcza dla członków korporacji weterynaryjnej. Był znaną i ceniona osobą nie tylko w środowisku weterynaryjnym. Pochodził z rodziny leśników, z tradycjami myśliwskimi, poświęcając się tej pasji i temu środowisku .

Jego praca zawodowa, wzorowa postawa była uhonorowana odznaczeniami m.in. Brązowym Krzyżem Zasługi oraz odznaką Zasłużony Pracownik Rolnictwa. Szczególnie bardzo sobie cenił odznaczenia otrzymane od Polskiego Związku Łowieckiego: Brązowy i Srebrny Medal Zasługi Łowieckiej .

Został pochowany w dniu 4 lutego 2017 r. na cmentarzu komunalnym w Strzelcach Opolskich. Żegnała Go rodzina, cała rzesza lekarzy weterynarii, w tym Koledzy ze studiów weterynaryjnych, przyjaciele, znajomi oraz hejnaliści druhowie – myśliwi.

Poniżej tekst mowy pożegnalnej wygłoszonej po Mszy św. pogrzebowej w kościółku św. Barbary w Strzelcach Opolskich w dniu 4 lutego 2017 r. przez dr n. wet. Antoniego Krupnika

"Non omnis moriar" wołam za Horacym. Rzeczywiście nie wszystek, nie całkiem umarłeś. Żyjesz i będziesz żył w sercach, myślach, wspomnieniach i modlitwach nie tylko kochającej Cię rodziny, przyjaciół, lekarzy weterynarii ale i całej rzeszy znajomych rolników, myśliwych, wszystkich tych którym w swoim życiu wyświadczyłeś dobro. Patrz oni tu są, szczególnie Ci bardzo bliscy koledzy ze studiów, lekarze weterynarii, koledzy myśliwi. Prowadzony przez Ciebie Zakładowy PZZL przy Stadninie Koni w Strzelcach Opolskich miał charakter lecznicy stażowej. Stąd byłeś nauczycielem praktycznej, terenowej weterynarii dla całej rzeszy lekarzy weterynarii. Miałem ten zaszczyt i powiem dziś honor być nie tylko Twoim stażystą ale i współpracownikiem, kolegą, czasem powiernikiem myśli  od 1 czerwca 1975 r. do końca istnienia stadniny i później. Imponowałeś mi ogromnym zaangażowaniem w pracy, którą traktowałeś jako swego rodzaju służbę. Imponowałeś mi talentem organizacyjnym dziś byśmy powiedzieli w zarządzaniu ochroną zdrowia oraz niezmiernie ważną cechą egzekwowania obowiązków od pracowników stadniny koni niezależnie od zajmowanego stanowiska. Zawsze pełen energii, nikt nie był Ci wstanie narzucić pójścia na skróty. Odkrywałem, że ten bardzo „twardy człowiek „ jest bardzo koleżeński. Wielu, szczególnie lekarzy weterynarii doznało z jego strony przeróżnej pomocy, w tym i ja też. Jeśli była taka konieczność używając swoich wszelakich wpływów rozwiązywałeś problemy czasem niemożliwe. Byłem świadkiem Twoich łez wzruszenia w rodzinnych radosnych momentach życia jak i łez smutku.

Jurku jeszcze raz ogłaszam "non omnis moriar", nie do końca umarłeś. Dziękujemy Ci za wszystko. Niech Twoje czyny, życie idą przed Tobą do Pana. Spoczywaj w pokoju.

                                                        Szczęść Boże