Ryszard Czapski
zm. 4 stycznia 2024 r.
urodził się 9 maja 1938 r. w Turzych Rogach na Lubelszczyźnie, małej wiosce położonej między moczarami i lasami w powiecie łukowskim. Rodzice posiadali gospodarstwo rolne o pow. 2,14 ha. To były biedne tereny. Podczas II wojny światowej, gdy miał 5 lat umarła mu matka. Do szkoły podstawowej chodził w pobliskich Szaniawach. Opowiadał, że do szkoły było 7 kilometrów, niekiedy trzeba było pokonywać śniegi i błoto. Ale był bardzo wytrwały, kontynuował naukę, skończył Technikum Weterynaryjne w Siedlcach w 1957 r. W 1958 r. umiera mu ojciec, od tego czasu opiekował się nim stryj.
Po maturze zamarzył sobie studia weterynaryjne, ale zabrało szczęścia podczas pierwszego egzaminu wstępnego, dlatego rozpoczął studia ekonomiczne w Szczecinie. Dopiero w kolejnym roku zdał na Wydział Medycyny Weterynaryjnej WSR we Wrocławiu. Ukończył studia w 1964 r. Po studiach z nakazu pracy został skierowany do Wojewódzkiego Zakładu Weterynarii w Opolu, z poleceniem pracy w Krapkowicach od 15 maja 1964 r. Na ziemi krapkowickiej pracuje do końca. W 1965 r. zostaje ordynatorem, a w 1974 r. został kierownikiem lecznicy terenowej w Krapkowicach. Do przemian ustrojowych w 1989 r. pracował w Weterynarii państwowej, potem założył prywatny gabinet weterynaryjny, który prowadził w Krapkowicach na ul. Kozielskiej do końca swoich dni.
Jego żona Krystyna pochodziła z Chorzowa, poznał ją w sanatorium, w Polanicy-Zdroju w 1964 r. Ślub był w 1967 r. W 1970 r. urodziła się córka Bożena.
W czasie kariery zawodowej wyjechał do Mongolii. Zwalczał tam nosaciznę u koni. Śpiąc w jurcie, przebywając całymi miesiącami z pasterzami, poznał ich życie, poznał stepy, poznał wolność i wytrzymał tam na tyle długo, że po powrocie kupił sobie Trabanta i wpłacił pieniądze na książeczkę mieszkaniową. A z Mongołami zżył się i był przez nich traktowany jako swój, nie wszyscy Polacy wytrzymywali te warunki.
Znał Weterynarię, miał wielki szacunek dla zwierząt, empatię, szczególnie dla zwierząt gospodarskich. Czy to święto, czy dzień powszedni, czy to dzień, czy to 2 w nocy, gdy była potrzeba wyjeżdżał do zgłoszeń niosąc zwierzętom pomoc. Jego fachowość i oddanie w pracy zjednywało rolników. I sam, choć nie pochodził ze Śląska, to był uznawany na śląskiej ziemi za zaufanego lekarza weterynarii. Nikt nie mówił Czapski, ale doktor Czapski. Nie wynosił się swoją pozycją, był bardzo szanowany.
Był uczynny kolegą, nie gniewał się na nikogo. Żył Weterynarią i to było jego całe życie, takich lekarzy weterynarii jest coraz mniej. Skryty, spokojny, oddany pracy. Ukończył studia specjalizacyjne chorób drobiu. Miał wielką wiedzę praktyczną, dzielił się nią z młodszymi kolegami, korzystali z tego przez lata.
Miał propozycję awansu, lecz zrezygnował, gdyż musiałby wstąpić do partii. Miał swoje zdanie. I był patriotą.
Jego hobby była historia, szczególnie historia II wojny światowej. Może dlatego, że wiedział o niej sporo, o Katyniu, o Powstaniu Warszawskim, to nie była tajemnica w jego domu. Jego stryj walczył w partyzantce, a macocha była sanitariuszką w Powstaniu Warszawskim.
Był członkiem Zrzeszenia Lekarzy i Techników Weterynarii. Otrzymał odznaczenia m.in. Zasłużony Działacz Związkowy – 1980 r., Zasłużony Opolszczyźnie – 1981 r. otrzymał również odznaczenia mongolskie za zwalczanie nosacizny.
Za budowanie etosu lekarza weterynarii otrzymał w 2017 r. Medal Św. Rocha z Montpellier.
(mw)