Kazimierz Steć
zm. 9 sierpnia 2022 r.
urodził się 10 listopada 1926 r. na Podlasiu, w miejscowości Podbiele. Mieszkał z rodzicami i rodzeństwem w pobliskim Dubiażynie, gdzie jego rodzice prowadzili swój sklep spożywczy. Do dnia wybuchu wojny miał szczęśliwe, beztroskie dzieciństwo. Jednak, gdy nastała wojna jego ojciec poszedł walczyć z niemieckim okupantem, potem został zesłany przez Rosjan na Sybir i w końcowym etapie z ArmiąAndersa opuścił sowieckie gułagi. Zginął w Teheranie, gdzie został pochowany na polskim cmentarzu. Matka zaginęła na początku wojny, w czasie wywózek okolicznych wiosek, dom rodzinny spłonął i Kazimierz Steć został w wieku 13 lat sierotą z dwójką młodszych braci. W czasie wojny musiał się ukrywać, gdyż groziła mu wywózka na roboty do Niemiec. Braćmi przez całą wojnę opiekowała się gosposia. Po wojnie, młodszych braci umieścił u rodziny w Warszawie, wstąpił do wojska i walczył z bandami ukraińskimi. Po służbie wojskowej wyjechał do Wrocławia, gdzie pracował w PaFaWagu. We Wrocławiu z racji swoich ambicji i umiłowania do przyrody ukończył Studia Weterynaryjne i uzyskał upragniony dyplom lekarza weterynarii, w którym to zawodzie pracował następne lata i był z tego bardzo dumny.
Po studiach rozpoczął staż w namysłowskiej lecznicy. Po stażu zaczął pracę w Lecznicy dla zwierząt w Domaszowicach, w której pracował i mieszkał wraz z żoną, którą poznał na studiach – ukończyła Zootechnikę oraz dwójką dzieci. Gdy powstała ferma świń w pobliskim Zalesiu zatrudnili się tam razem, Kazimierz jako lekarz weterynarii, żona jego jako zootechnik. I tam doczekał emerytury. W czasie swojego życia miał wiele zainteresowań, była to głównie literatura, przyroda, rozgrywki brydżowe z przyjaciółmi, m. in. z dr Bocianowskim, jego szefem z Zalesia, tworząc bardzo silną drużynę brydżową. Był dobrym lekarzem weterynarii, pracę szanował i kochał. Był też turystą, aktywnym uczestnikiem wycieczek.
Był spokojnym, sympatycznym, opanowanym człowiekiem, z klasą. Potrafił się dzielić swoją wiedzą, pracując na największej fermie świń na Opolszczyźnie opiekując się praktykantami z wrocławskiej uczelni.
Gdy podupadł na zdrowiu opiekowała się nim córka, rok temu gdy zmarła opiekę przejął syn.
Działał w Zrzeszeniu Lekarzy i Techników Weterynarii. Przez wiele lat był Prezesem ZBOWiD-u w Domaszowicach.
mw.